Mamy już marzec, a ja jeszcze nie pokazałam Wam żadnych ulubieńców w tym roku. Dzisiaj to nadrabiam i zapraszam na przegląd kosmetyków, które wywarły na mnie największe wrażenie w ciągu ostatnich tygodni. Będzie m.in. o idealnym, chłodnym bronzerze oraz świetnej matowej pomadce. Zapraszam dalej :).

Zacznę może od wspomnianego bronzera, który trafił do mojego zakupowego koszyka przypadkiem i był to najlepszy zakup w ostatnim czasie. Bell Chillout Face Modeller ma przepiękny, chłodny odcień i jest idealny do konturowania twarzy. Ma średnią pigmentację, dzięki czemu ciężko zrobić nim sobie krzywdę, ale jednocześnie można uzyskać nim mocniejszy efekt, dokładając odpowiednią ilość produktu. Bronzer łatwo się rozciera i nie znika z twarzy w ciągu dnia. Jak możecie zauważyć jest on przeze mnie nadużywany i w opakowaniu widać już denko. Będę płakać kiedy się skończy, a była to edycja limitowana, więc kolejnego opakowania raczej nie uda mi się zdobyć :(. Wspominałam, że kosztował ok. 13 zł? Niezły deal, prawda?

Z marką Hean jeszcze do niedawna nie miałam styczności i jakoś nigdy ich kosmetyki mnie nie interesowały. Jednak w grudniu, w świątecznej paczce od Mazgoo znalazłam kilka produktów tejże marki, a wśród nich tusz do rzęs, który wywarł na mnie największe wrażenie. Bardzo go polubiłam, ponieważ wydłuża, delikatnie pogrubia rzęsy, a przy tym ładnie je rozdziela. Jest też bardzo trwały, nie zauważyłam kruszenia ani osypywania się w ciągu dnia. Jestem z niego zadowolona i po tej przygodzie chętnie sięgnę po inne kosmetyki Hean.

Pomadka Nabla to kosmetyk, który od kilku tygodni noszę na ustach niemal codziennie. Closer to piękny i moim zdaniem dość uniwersalny odcień, który powinien pasować większości z Was. Bardzo dobrze się w nim czuję. Pomadka zaskoczyła mnie pozytywnie swoją trwałością. U mnie trzyma się długie godziny w nienagannym stanie i jest to najtrwalszy produkt do ust w mojej kosmetyczce. Dodatkową zaletą jest przepiękne opakowanie, od którego ciężko oderwać wzrok - Nabla wykonała konkretną robotę, a ja mam ochotę na inne odcienie.

Ostatnim ulubieńcem makijażowym jest proszek rozświetlający w opakowaniu typu roll-on, które moim zdaniem jest zupełnie niepraktyczne, przez co spora część produktu się marnuje. Jednak nie opakowanie jest w tym przypadku najważniejsze, a to co znajduje się w środku. A tam jest przepiękny, błyszczący, złoty rozświetlacz, który można aplikować na kości jarzmowe, powieki, włosy albo ciało - gdzie tylko chcemy. Ja jednak używam go wyłącznie do makijażu oczu, jako połyskujący akcent na powiece i w tej roli sprawdza się genialnie. Wygląda cudownie, a makijaż od razu staje się bardziej "fancy" :).

Jeśli chodzi o pielęgnację to w ostatnim czasie chętnie sięgałam po dwa produkty do włosów. Pierwszym z nich jest intensywnie nawilżający spray, który niestety już zużyłam. Używałam go po myciu włosów, ale również rano, na suche włosy i ten sposób bardziej mi odpowiada. Włosy wtedy są pięknie wygładzone, nie puszą się i nie elektryzują. Do tego zyskują delikatny połysk. Moje końcówki po kolejnym rozjaśnianiu są niestety przesuszone, a spray je nawilża i sprawia, że są przyjemniejsze w dotyku.

Odkąd rozjaśniłam włosy i zdecydowałam się na ombre muszę bardziej o nie dbać. Zależy mi na chłodnym odcieniu blondu, dlatego produkty niwelujące żółty odcień na stałe się u mnie pojawiły. Najbardziej zadowolona jestem z fioletowej płukanki, bo jej efekty są faktycznie zauważalne. Robię ją 1-2 razy w tygodniu, w zależności od potrzeb i cieszę się chłodnym blondem. Jeśli znacie kosmetyki, które sprawdzają się w tej roli to będę bardzo wdzięczna jeśli podzielicie się tą wiedzą w komentarzach :).

Tak prezentuje się gromadka moich ostatnich ulubieńców. Znacie któreś z przedstawionych produktów? Jakie kosmetyki są Waszymi hitami? :)