ZDROWA OPALENIZNA Z VITA LIBERATA! MARULA DRY OIL SELF TAN SPF 50
Jeśli śledzicie uważnie moje wpisy to zapewne wiecie, że produkty marki Vita Liberata darzę ogromną sympatią. Lubię opaleniznę, ale nie przepadam za smażeniem się na słońcu czy w solarium. Tutaj z pomocą przychodzi właśnie Vita Liberata, bo dzięki jej produktom w krótkim czasie możemy nadać skórze trochę zdrowego koloru. Marula Dry Oil Self Tan SPF50 to jeden z najmłodszych produktów marki, który już zyskał rzeszę fanek. A co sądzę o nim ja? Odpowiedź poniżej ;-)
Marula Dry Oil Self Tan to wszystko czego potrzebujesz na wakacyjny letni czas! Pierwszy na świecie produkt samoopalający z filtrem SPF 50. Orzeźwiająca i lekka konsystencja olejku posiada wiele cennych właściwości które są doskonałym uzupełnieniem przy wyjątkowej opaleniźnie. East African Marula Oil jest 4-krotnie bardziej nawilżający niż olejek arganowy oraz zawiera 4 razy więcej witaminy C niż pomarańcze. Tahitian Monoi Oil odbudowuje skórę i dogłębnie ją nawilża. Technologia pHenO2® nadaje stopniową i naturalnie wyglądającą opaleniznę, która już po jednej aplikacji utrzymuje się nawet 4-krotnie dłużej niż po zastosowaniu innych produktów samoopalających. Certyfikowane składniki organiczne odżywiają i pielęgnują skórę zapewniając równocześnie szerokie spektrum ochrony SPF 50.
Suchy olejek Vita Liberata został zapakowany w elegancką buteleczkę, wykonaną z matowego szkła. Złota nakrętka i napisy sprawiają wrażenie luksusu. Produkt wydobywa się przez niewielki otwór w butelce. Jak dla mnie nie jest to zbyt praktyczne i wygodne posunięcie i z pewnością pompka sprawdziłaby się tutaj zdecydowanie lepiej. Mimo wszystko jestem zachwycona wyglądem opakowania i lubię sobie na nie po prostu popatrzeć ;-)
Sam olejek ma lekką, rzadką konsystencję i dość ciemne zabarwienie, które początkowo wzbudziło we mnie pewne obawy. Stojąc na półce produkt się rozwarstwia, dlatego przed użyciem należy nim kilka razy wstrząsnąć (to rozwarstwianie to zupełnie naturalny proces i nie stanowi wady). Przy kosmetykach samoopalających często mamy do czynienia z niezbyt przyjemnym, dziwnym "smrodkiem", jednak w przypadku Vita Liberata jest inaczej. Olejek posiada delikatny zapach, który jednak nie ma nic wspólnego z owym "smrodkiem", wręcz przeciwnie, jest całkiem przyjemny, świeży.
Kwestie techniczne mamy już omówione, przejdźmy zatem do kluczowej sprawy, czyli działania. Jak już wspomniałam wcześniej, olejek ma ciemnobrązowy kolor i początkowo bałam się, że da zbyt przerysowany i sztuczny efekt. Myliłam się, bo po nałożeniu na skórę kolor lekko blednie, ale nadal jest widoczny, dzięki czemu wiemy gdzie już nałożyliśmy produkt, a w które miejsca trzeba jeszcze dotrzeć ;-) W olejku zatopione są maleńkie, złote drobinki, które odbijają światło i sprawiają, że skóra pięknie wygląda w słońcu. Olejek ma suchą formułę, przez co nie pozostawia na skórze żadnej lepkiej warstwy i szybko się wchłania. Efekt brązujący widoczny jest od razu, a po kilku godzinach od aplikacji skóra zyskuje jeszcze głębszej opalenizny. Po pierwszej aplikacji efekt jest bardzo subtelny i ledwo zauważalny, dlatego ja stosuję olejek przez dwa dni z rzędu, a następnie robię kilkudniową przerwę. Po dwóch dniach stosowania skóra zyskuje już ładny koloryt. Opalenizna wygląda naprawdę naturalnie. Taki efekt już mnie satysfakcjonuje, dlatego nie stosuję olejku częściej. Kosmetyk łatwo się nakłada (ja robię to za pomocą specjalnej rękawicy Vita Liberata), nie tworzy nieestetycznych plam i zacieków.
Przed nałożeniem olejku na skórę należy uprzednio ją odpowiednio przygotować. Niezbędny jest tutaj peeling, nie powinniśmy również nawilżać skóry przed aplikacją. Preparat należy nakładać kolistymi ruchami, szczególną uwagę zwracając na kolana, łokcie, dłonie i stopy - w te miejsca należy zaaplikować mniejszą ilość produktu. Po upływie kilku godzin, olejek należy spłukać.
Suchy olejek Vita Liberata posiada bardzo wysoki filtr SPF 50, który chroni naszą skórę przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Na uwagę zasługuje również skład, w którym znajdziemy m.in. olej Marula, olej z trawy cytrynowej, ekstrakt z ogórka, olej z kwiatów pomarańczy i olej kokosowy. Na zużycie produktu mamy 6 miesięcy od momentu otwarcia.
Poniżej widzicie zdjęcie sprzed aplikacji oraz po jednej aplikacji olejku na skórę. Mój kiepski aparat jednak nie podołał zadaniu i nie udało mu się złapać rzeczywistego koloru ;/
Podsumowując, olejek zachwycił mnie swoim działaniem. Dzięki niemu mogę pochwalić się delikatną, naturalnie wyglądającą opalenizną bez spędzania godzin na słońcu. Olejek również świetnie nawilża skórę oraz zapewnia wysoką ochronę przeciwsłoneczną, a to wszystko znajduje się w cudownie wyglądającym opakowaniu. Czego chcieć więcej?
Jedyny minus może stanowić cena, bo za olejek trzeba zapłacić 165 zł / 100 ml. Dostępny jest w sieci perfumerii Sephora.
Uwielbiam Marula Dry Oil Self Tan SPF50, a co Wy o nim sądzicie? Mieliście okazję go używać?
0 komentarzy
Każdy komentarz to motywacja do dalszego tworzenia tego miejsca. Wyraź swoją opinię, a ja z przyjemnością ją przeczytam :)